Tagi: wspomnienia
28 maja 2015, 20:07
Z wodą do picia nie mieliśmy na ogół kłopotów, nasza siła robocza nauczyła nas jak rozpoznawać liany, z których po przecięciu tryska chłodna, w smaku znośna i sterylna woda. Wystarczyło z takiej liany wyciąć odcinek o długości nie całego metra i trzymać go nad pochylona do tyłu głową a woda lała się ciurkiem, ze aż trudno było nadążyć przełykać. Niestety był dzień, w którym nie było takiej wododajnej liany, było natomiast pod ręką źródełko, z którego tryskała dość klarowna woda. Zamiast pobiec do lasu po lianę, skusiliśmy się obaj na ta apetyczną wodę „źródlaną”… no i za karę biegaliśmy do lasu w sposób wykraczający daleko poza możliwości literackiego opisu. Za dnia to jeszcze pół biedy, bo człowiek ma pewność, że siada tylko na krótko i za chwile wstanie. Ta sama sytuacja w nocy jest zgoła inna. Leżąc na łóżku przypomniałem sobie, iż nie dalej jak wczoraj rano tuż obok naszego domku były odciśnięte w błocie ogromne ślady pazurów tygrysich. Leżąc na łóżku, człowiek zdaje sobie sprawę, ze i tej nocy tygrysy zwabione zapachem padliny buchającej z kuchni naszego obecnego kucharza krążą za ścianami domu jak amen w pacierzu. Leżąc na łóżku, wiedziałem dobrze o tym wszystkim, a jednak stwierdziłem, że - czy chce, czy nie muszę opuścić to łoże, muszę wyjśc na werandę, zejść z niej i zagłębić się w dżungle na tyle, aby stan sanitarny osiedla nie uległ pogorszeniu. A zatem musiałem dźwignąć się z łóżka i iść. Zszedłem z werandy w noc czarną jak smoła, człapałem po błocie, po którym jeszcze dzień wcześniej człapały tygrysy .. no i wreszcie … siedziałem już w samotności tam, gdzie literatura piękna traci prawo wstępu. A gdy tak siedziałem, myśli dręczyły mnie takie: Śmierć w paszczy tygrysa – owszem, nie można zaprzeczyć – jest śmiercią romantyczną i dla ofiary rozszarpanej tą paszczą wypada nawet twarzowo. Taka śmierć opiewają już nawet poeci! No dobrze! Rozumiem! Ale ofiara jeszcze na chwilę przed zgonem powinna trzymać przynajmniej kawał dzidy w dłoniach i powinna być zwrócona do tygrysa twarzą! A tutaj… w krzakach… w mojej sytuacji? Toć nawet najgorszemu wrogowi nie można życzyć tak mało romantycznej śmierci.. Wystarczy bowiem, ze ofiara nie stoi, lecz mało efektownie siedzi, ze zamiast dzidy dzierży w dłoni kawałek papieru i że tygrys podchodzi do skoku nie od strony twarzy … a o takiej śmierci nie odważy się napisać nawet najbardziej wybredny poeta! Picie wody ze źródełka doprowadziło nas nie tylko do rozstroju żołądka ale i do febry .. i to obaj, i to jednocześnie wtedy polegliśmy.