Archiwum 20 marca 2015


Rejs 31
Autor: oryginalna42
Tagi: wspomnienia  
20 marca 2015, 20:56

 Nareszcie mogliśmy odpocząć od pracy. Musieliśmy jechać do centrali i zdać  raporty z naszych dotychczasowych wyczynów. Zapakowaliśmy na szybkiego parę rzeczy i po trasie zgarnęliśmy  zdziwionego Piętaszka. Stary ford, którym jechaliśmy, cechował się tym, że strzelał, piszczał i zgrzytał, ale mimo to jechał. I tak w rytm pisków dotarliśmy do przełęczy. Ręczny hamulec spełniał jedynie dekorację, ale nożny był sprawny i zazwyczaj działał niezawodnie … pod warunkiem, ze nic się nie rozsypie. Nareszcie wjechaliśmy do jakiegoś miasta. Podczas różnych atrakcji jakie mijaliśmy na drodze najbardziej ciekawiło nas to, jak nasz inteligentny, choć ze środka dżungli wyrwany  Piętaszek zareaguje  na wszystkie cuda cywilizacji. Pierwszym takim zdarzeniem było targowisko, które  było zawalone po brzegi setkami straganów i czarnym mrowiem człowieczym. Jak długo żyje,  nie widział takich tłumów i po jego oczach  można było poznać, że patrzył ze zdziwieniem, litością, grozą a nawet ..pogardą. – Sto! , Sto!  - wołał bez przerwy, skrobał się po kudłach, a potem rozwalił się na tylnym siedzeniu i jechał sobie piękny, brązowy, nagi, szczęśliwy i wolny, przez całe to piekło. Jakże wielkimi panami SA nadzy w dżungli. Chodzą sobie z dzida po lesie, składają znajomym wizyty, nie spieszą się nigdzie, nie tłoczą się, a jeśli pracują to tylko dla kaprysu. Od czasu do czasu, gdy przyjdzie im ochota, zarżną sobie bawoła i jedzą aż huczy we wiosce. A tutaj Ci nędzni straganiarze krzyczą, huczą , klną, obłędnie się spieszą i jakie potworne dźwigają ciężary. Gdzieś w oddali pojawiła  się smuga, której nasz Piętaszek  jeszcze nie dostrzegł, nic jeszcze nie wie, nie odróżnia niczego, niczemu więc się nie dziwił, p[patrzył sobie spokojnie na ptaszki. Dopiero, gdy spojrzał na szeroką smugę, jego oczy ze zdziwienia się rozwarły, podrapał się po kudłach …po raz pierwszy zobaczył morze. Gdy podjechaliśmy na długość stu metrów od brzegu nasz Piętaszek stanął osłupiały i nie mógł wyksztusić z siebie słowa. Mowę odzyskał na widok płynącego w oddali parowca _E, słoń wodny – wykrzyknął. Wykąpanie Piętaszka odłożyliśmy na później bo czas naglił i musieliśmy jechać dalej. Waliliśmy więc pełnym gazem po nadmorskiej szosie i już po chwili stanęliśmy pod lśniącą fasadą hotelu, w którym mieliśmy nocować. Na widok takiej fasady nasz biedny Piętaszek stanął jak wryty. Gorzej, ze oprócz Piętaszka, stał również jak wryty cały personel recepcji, który – póki recepcja jest recepcją -  nie widziała jeszcze, aby ktoś z klientów hotelowych przywiózł ze sobą, tak skąpo odzianego i dzikiego boya.