Rejs 41
Tagi: wspomnienia
30 maja 2015, 14:06
Nadeszła pora deszczowa i słychać było znaczący szum liści. Gdzieś jeszcze w odmętach gorąca ciężarne samice rzygnęły strugą jaj, z których zaczęły wybuchać całe kłębowiska lepkich, pokrytych śluzem cielsk i, pęczniejąc stale kipiały z kotłów, które je zrodziły. Nieprzebrane strumienie owej kipieli dźwignęły się z wodnych odmętów i sforsowawszy zakazaną granicę wtargnęły na zakazany teren .. ziemię. Zwabiła je do siebie pora deszczowa. Roztwierała przed nimi przytulne błota i chłodne kałuże, a więc szły i szły, setki, tysiące, miliony i miliardy ..pijawek. Szły ze wszystkich stron świata, wiedzione jakimś niezawodnym instynktem szły prosto na nas. W tak gęsto stłoczonych rojach prężyły swe cielska tak szybko, ze aż kałuże falowały, błoto się pieniło a gnijące liście szeleściły. Tylko część owej armii szła do ataku na ziemi. Całe ich kłęby wisiały na drzewach nad naszymi głowami i, gdy tylko wzniósł się ku górze zapach potu, odczepiały się od liści, aby na chybił trafił opaść na ofiarę. Leciały więc na nasze głowy wraz ze strugami deszczu, przylepiały się śluzem do głów, grzbietu, ramion, rąk i łokci, a niezauważone wędrowały dalej tak długo, aż żyła kreiodajna znalazła się na ich drodze. Przerwaliśmy pracę by odbyć naradę wojenną. Ubrać się grubo i szczelnie to pomysł naiwny i chyba najgłupszy. Już po paru minutach pracy mieliśmy pod takim pozornie szczelnym ubraniem całe roje pijawek, które korzystając z tego, że są niewidoczne, piły krew wytrwale, spokojnie i całkiem bezkarnie .. jak drinki. Nie trwało długo, jak rwaliśmy na sobie wszelkie ubranie i sznurówki, wśród przekleństw i podskoków zrzucaliśmy to na ziemię, i stojąc na deszczu całkiem nadzy – odrywaliśmy od ciała pijawki. A była to czynność niełatwa. Oblepiona śluzem pijawka przyczepiała się do wszystkich palców po kolei i tylko po ich wielokrotnym ocieraniu o kamień dała się oderwać w postaci krwawych strzępów. Po stu różnych próbach doszliśmy do wniosku, że należy nałożyć na siebie króciutkie spodenki i przezroczystą koszulkę bez rękawków. Przy każdej gołej nodze posadzić w kucki jednego z naszych dzikusów z patyczkiem w ręce i z jednym poleceniem tylko, aby strącał owym patyczkiem każdą wspinająca się pijawkę. Tam, gdzie z drzew spadały pijawki, należało oczywiście ustawić trzeciego dzikusa z parasolem w lewej, a kijaszkiem w prawej ręce, który pilnował tego wszystkiego, co, okrążywszy parasol, miało zamiar spaść nam na głowę. Dzikusy mają w strącaniu wręcz niewiarygodną wprawę. Nadążyli ze strącaniem pijawek także i z samych siebie, zwłaszcza że to czynili w pierwszej kolejności. Dzięki tak zorganizowanej akcji obronnej sama robota szła jako tako znośnie. Dodać przy tym należy, że co bardziej celne ukąszenie pijawek powoduje trudne do zatamowania krwotoki i pozostawiają ciężko gojące się rany. Na ranach tych tworzą się dosyć szybko twarde strupy, które jednak zdzierają się łatwo z miękkiego, mazistego podłoża. Najgorsze jest przy tym to, że właśnie do tych strupów dobierają się najchętniej następne z kolei pijawki. Na miejscu każdego strupa tworzy się więc wkrótce obrzydliwy ropień, a nawet zwykła, jątrząca się dziura, w której lęgną się larwy jadowitych much, i widmo gangreny nęka bez przerwy człowieka … do dziś mam ślady.
Dodaj komentarz