Rejs 27


Autor: oryginalna42
Tagi: wspomnienia  
05 marca 2015, 21:46

 Kituś z naszego domostwa zrobił normalną Sodomę i Gomorę, wszędzie panował totalny bałagan i nie było sensu sprzątać. Raz pewnej Niedzieli wpadł do nas Piętaszek i jąkając się z wrażenia oznajmił, że ciągnie do nas z wizytą Królowa! Jesus Maria jaka królowa?  Pomyślałem – tego nam tu tylko brakowało. Piętaszek objaśnił, ze to królowa wielkiego szczepy Di i patrzył na mnie błagalnie, abym tylko z należnym szacunkiem powitał ciągnący ku nam majestat. Plując szybko na ręce zacząłem wygładzać nieco zwichrzoną fryzurę, sprawdziłem nawet w lusterku czy moja niegolona od tygodnia broda wytrzyma ciężar dworskiej ceremonii … no i z wytwornym gibaniem bioder schodziłem na przywitanie  Kleopatry. Przeczucie mi mówiło, ze z barki stojącej na rzece, wyjdzie do mnie ładna niewiasta, z korona na głowie, o legendarnej urodzie władczyni Egiptu. Niestety przeczucie mnie lekko zawiodło bo nie tyle przypływa barką Kleopatra z koroną ile waliło  piechotą po glinie jakieś stare babsko, które na głowie zamiast korony miało żółtą pieluchę i nie myte kudły. Królewski charakter miały tylko jej dwa miedziane kolczyki o ciężarze jednego kilograma każdy, które zwisały malowniczo pod jej nagim biustem. W ciągu kilkudziesięciu lat kilogramowe kolczyki  zdążyły  do tego stopnia wyciągnąć babie małżowiny uszne, ze każde z tych okazów sztuki kowalskiej wisiało na dwóch strunach o długości pół metra i lada chwila mogły się urwać. Kolczyki były prawdopodobnie insygniami władzy, bo towarzysząca babie świta w ilości dwóch nagusów miała kolczyki zaledwie kilku gramowe. Królowa wielkiego szczepu nie umiała języka naszego Piętaszka, toteż rozmowa na najwyższym szczeblu nie wznosiła się na wyżyny, jakich by ten szczebel wymagał. Powiedziała – U! U! U! – co Piętaszek przetłumaczył na – E! E! E!  - ale od tych często używanych zwrotów do dyplomacji zaistniałych incydentów droga była daleka. Na domiar złego nasz małpiszon Kitus obżarłszy się do oporu zaczął skrzeczeć nad ukoronowana głowa, że burza wisiała w powietrzu. Z ulga dostrzegłem, że królowa uznawała zasadę pokojowego współistnienia narodów, bo z fałd jej kiecki, która na szczęście zakrywała dolna połowę jej ciała, wyciągnęła dar zaiste królewski, świadczący o jej dobrej woli. Darem tym były dwa jajka kacze, które – choć lekko nadbite, co nieco zielonkawe i nie bardzo świeże – niosły nam w swym wnętrzu gołąbka pokoju. Gorzej tylko, ze babsko nie opanowawszy należycie sztuki chodzenia po schodach, podczas opuszczania werandy zjechało nam ku rzece na pewnej części ciała, co przy uwzględnieniu kilogramowych kolczyków pociągało za sobą głuchy szczęk żelaza.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz