Rejs 49


Autor: oryginalna42
Tagi: wspomnienia  
05 lutego 2016, 23:03

 Gdy nareszcie wypłynęliśmy parowcem, w letnich koszulkach, na pełne morze, w koszulki te uderzył nagle wiatr – ostry i lodowaty. Słowo ‘zimno” po raz pierwszy od dawna nabrało znaczenia ogromnego. Staliśmy zupełnie bezradni i nie wiedzieliśmy, co począć z tym nieprzyjemnym słowem. Najgorsze było to, ze nasz Kituś numer 2 coraz szybciej przydreptywał z nogi na nogę, chuchał w garść i szczękał zębami. Skoro tylko dotarliśmy do portu Wysp Kanaryjskich, ruszyliśmy w miasto aby kupić sobie sweterki  i Kitusiowi uszyć wytworny garnitur na miarę. W niedługim czasie znaleźliśmy szyld z napisem „ Eleganckie ubiory”. Gdy tylko stanęliśmy przed obliczem maestra, jako spec od elegancji wycedziłeś iż chcemy modne ubranko dla małpki. Szybko dodałeś: żakiecik dwurzędowy, po lewej kieszonka, guziki złote, spodenki z kantem, w tylnej stronie gustownie umieszczona dziureczka na ogon, wszystko ze stuprocentowej wełny. Nasz maestro od stroju i szycia wybałuszył oczy i chwiejąc się na nogach upuścił ciężkie nożyce. Po chwili milczenia wyksztusił z trudem, ze to jest salon mody, pierwszej klasy przedsiębiorstwo krawieckie a on jest specjalista od fraków a nie małpi krawiec. Wtedy wpadłeś na pomysł i w chwili gdy miał nas wyrzucić krzyknąłeś jaki to sławny cyrk prowadzimy, światowy wprost i, że ta małpka to „ósmy cud świata” wszelkich cyrków. Maestro zmiękł prawie w oczach i nawet sięgnął po miarę, ale zaznaczył, by jego nazwisko widniało na cyrkowym programie. Gdy tylko przystąpił do brania miary modliłem się aby Kituś nie wywinął jakiegoś dziewiątego cudu świata. Odebrany wieczorem frak wisiał na naszej małpce jak siodło na świni, dlatego śmiało mogliśmy renegocjować umowę i obniżyć cenę o połowę. Cieszyliśmy się, ze nasz pupilek nie będzie odbywał dalszej podróży nago. Zaraz po wyjściu z salonu ogarnęło nas zwątpienie. Nasza małpka, niezadowolona z talentu maestra, zdzierała natychmiast z siebie jego nieudaną  kreację i nie bacząc na wiatr urządziła nam aż osiem publicznych striptizów. W miarę jednak jak wzmagał się wicher, jej furia rozbierania słabła, aż  w końcu machnąwszy ręką … utkwiła w odzieniu na dobre. Jak bardzo potrzebne nam było odzienie przekonaliśmy się zaraz po wypłynięciu na pełne morze. Wszystko, co tylko żyło na statku, zwaliło się z grzmotem na łoże boleści, my także. A Kitus siedział obok nas na łóżku z zawieszonym łebkiem. Był zielony na twarzy, i jeszcze gorzej zachowywał się od tyłu. Gdy bliżej do niego przysuwałem ucho, słyszałem wyraźnie, jak wśród głuchych grzmotów zanieczyszczał niemal bez przerwy świeżo uszytą w salonie frakietkę.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz